28.1.20

Publiczna Biblioteka Radiohead

We wpisie sprzed kilku tygodni zastanawiałem się, czym jeszcze zaskoczą nas panowie z Radiohead. Otóż już wiadomo czym. Kolejny raz obdarzyli swoich fanów nie lada gratką. Uruchomili bowiem cyfrową "Publiczną Bibliotekę Radiohead".

Po publikacji wykradzionych minidisców, której pisałem we wspomnianym już wpisie, zespół najwyraźniej postanowił pójść za ciosem. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom wiernych fanów, uruchomił serwis zawierający dziesiątki trudno dostępnych, czy nawet niepublikowanych wcześniej zdjęć i nagrań z przeszłości, a nawet emulację pierwszej strony internetowej, mającej pewne znamiona sztuki hipertekstu. Wyboru dokonali sami muzycy, a w bibliotece można znaleźć również ich uzasadnienia i anegdoty na temat niektórych elementów biblioteki.

Wszelkie udostępnione materiały skatalogowane są chronologicznie od najnowszych do najstarszych. Scrollując stronę główną możemy przeglądać zbiory podzielone na swego rodzaju "ery albumowe". Każda z dziewięciu płyt otrzymała własny wyróżniający kolor tła i narzuca podział materiałów na stronie.

Jednym z ciekawszych elementów biblioteki, jest to, że "wystawione" zostały w niej również oficjalne koszulki zespołu z każdego okresu. Większość z nich od lat nie była produkowana, a przy okazji otwarcia biblioteki, znów można zakupić je w oficjalnym sklepie grupy.

Materiałów jest naprawdę wiele. Zespół obok takich elementów jak teledyski w wysokiej rozdzielczości udostępnił do pobrania bootlegi, między innymi z Open'era 2017. W serwisach streamingowych pojawiły się playlisty zebrane przez muzyków, stanowiące między innymi źródła ich inspiracji. Po latach pojawiły się tam również niedostępne wcześniej nagrania, takie jak choćby debiutancka epka Drill. Znaleźć można też archiwalne webcasty grupy.

Zespół docenił fanów nie tylko udostępniając wymienione rarytasy, ale i dodając elementy prawdziwie bibliotecznego doświadczenia. Mam tu na myśli fakt, iż każdy fan może "założyć" sobie kartę biblioteczną Radiohead Public Library. Dokładnie taką samą, jak członkowie grupy z indywidualnym numerem. Na podstronie, z której można pobrać kartę, znajduje się też krótki komunikat: "Prosimy nie biegać. To jest biblioteka."


Źródła
radiohead.com/library/
www.theguardian.com/music/2020/jan/20/radiohead-public-library-archive-website
kulturalnemedia.pl/muzyka/radiohead-public-library-gratka-dla-fanow-zespolu/

30.12.19

Discogs – wielofunkcyjne audiofilskie medium społecznościowe

Dzisiejszy wpis będzie nieco odmienny od poprzednich. Poświęcony zostanie nie muzykom, a jej odbiorcom, a raczej platformie ich zrzeszającej. Mowa o portalu Discogs – swoistym audiofilskim medium społecznościowym, które jednocześnie pełni też rolę wikinomicznej bazy danych, forum, bloga oraz międzynarodowego rynku. Istnieje on również w formie aplikacji na smartfony.

Nazwa Discogs pochodzi od słowa "discographies" (pl. dyskografie). Została założona pod koniec 2000 roku przez Kevina Lewandowskiego – DJ'a , audiofila i informatyka. Pierwotnie miał być jedynie bazą danych dla muzyki elektronicznej, ale ze względu na rosnącą popularność w 2003 roku został kompletnie przebudowany, by móc katalogować wszystkie wydawnictwa muzyczne.

Od tego czasu Discogs prężnie się rozrasta, a jego dwoma najważniejszymi funkcjami są katalogowanie wydawnictw oraz bycie ogólnoświatowym rynkiem dla wszystkich zarejestrowanych użytkowników. Sprzedaż oferują zarówno sklepy, jak i osoby prywatne, a oferować można i nowe płyty, i używane. Jedyne ograniczenie dotyczy wydawnictw pirackich – tymi oczywiście handlować nie można

W bazie danych Discogs, którą edytować może każdy zarejestrowany użytkownik zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, a więc opartej o ideę wikinomii. Użytkownicy tworzą też całkiem aktywną społeczność. Pod każdym wydawnictwem znajduje się sekcja komentarzy, na którym często zarejestrowani wymieniają opinie o samej muzyce, jakości wydania, wadach danego tłoczenia itp. Ponadto istnieje również możliwość wystawiania ocen albumom, sprzedawcom i kupcom oraz katalogowania swojej własnej kolekcji, jak i tworzenia "listy życzeń". Można wówczas uzyskać wgląd w statystyki takie jak ilość posiadanych wydawnictw w danym formacie, wydanych w konkretnej dekadzie, a nawet szacowaną na podstawie sprzedaży prowadzonej na portalu wartość kolekcji.

Ponadto użytkownicy mogą, tak jak w tradycyjnych mediach społecznościowych, dodawać się do znajomych i zrzeszać w mniejsze grupy. Dostępne jest również forum, na którym znajdują się tematy dotyczące działania portalu, rynków, a także porad dotyczących sprzętu, czy konserwacji płyt. Wreszcie, moderatorzy prowadzą również bloga, gdzie można znaleźć takie rzeczy jak podsumowania najczęściej, bądź najdrożej sprzedawanych wydawnictw w danym miesiącu, różnego rodzaju inne zestawienia, artykuły historyczne, a nawet przewodniki po najlepszych sklepach muzycznych w różnych miastach na całym świecie.

Na koniec garść statystyk, pokazująca, że choć jest to portal dość specyficzny, to z pewnością w pewnych kręgach bardzo popularny i warty uwagi:
- ponad 12 mln skatalogowanych wydawnictw
- ponad 6,5 mln artystów w bazie
- około 47 mln produktów wystawionych aktualnie na sprzedaż
- 10 mln płyt winylowych zakupionych w 2018 roku
- 20 tys. użytkowników kupujących winyle każdego dnia.


Źródła:
discogs.com
happymag.tv/discogs-what-is-it-where-it-came-from-and-how-to-use-it/

20.12.19

Sukces dzięki piractwu

Dziś kolejny wpis o piractwie. Tym razem jednak nie o walce artystów z nim, a o tym jak może ono pozytywnie wpłynąć na popularność artysty. Skupię się tutaj na jednym, zdecydowanie najpopularniejszym i najlepiej pokazującym zjawisko przykładzie – grupie Arctic Monkeys.

Dziś jeden z najpopularniejszych zespołów rockowych świata rozpoznawalność zdobył nagle i niespodziewanie w 2004 roku. Wszystko za sprawą rozprowadzanych za darmo na pierwszych małych koncertach demówek.

Pierwsi fani zespołu – bez wiedzy grupy – zaczęli rozpowszechniać nagrania z otrzymanych na koncercie dysków w Internecie. Nie ma raczej wątpliwości, że takie działanie jest pewnym rodzajem piractwa. W tym wypadku nie działało ono jednak na szkodę muzyków – wręcz przeciwnie.

W bardzo krótkim czasie krążące w coraz większej liczbie po Internecie nagrania zdobyły zawrotną popularność. Można tu mówić o pewnym efekcie motyla. Upublicznienie pierwszych piosenek Arctic Monkeys przez kilka osób wywołało niespotykaną dotąd falę kolejnych udostępnień. W niedługim czasie konto zespołu pojawiło się w serwisie Myspace, choć jego muzycy nie mieli o tym pojęcia. Jak przyznali później w wywiadzie, oni sami nawet nie bardzo wiedzieli jak się tym serwisem posługiwać – konto założyli fani.

Nie minął rok, a zespół dzięki popularności zdobytej za pośrednictwem spiraconych kopii ich nagrań demo zdobył taką popularność, że przykuł uwagę licznych wydawnictw, które chciały zakontraktować wschodzące (nieco nieświadomie) gwiazdy.

Już w czerwcu 2005 roku zespół podpisał kontrakt z wytwórnią Domino, z którą związany jest do dziś. Reszta jest historią muzyki. Aktualnie jest to jeden z najpopularniejszych i najbardziej docenianych przez krytyków zespołów na świecie. Większość ich albumów pokryła się na wyspach brytyjskich. Niedawno płyta AM  z 2013 roku została przez dziennikarzy NME wybrana najlepszym albumem dekady.

I pomyśleć, że być może nigdy byśmy o nich nie usłyszeli, gdyby kilku Anglików nie spiraciło ich demówki...


Źródła:
prefixmag.com/features/arent-fooling-around-part-1-of-2/12565/
www.nme.com/features/nme-best-albums-of-the-decade-2010-2019-2580278
web.archive.org/web/20090204141750/https://www.independent.co.uk/arts-entertainment/music/features/record-labels-the-domino-effect-525404.html
www.bpi.co.uk/brit-certified/

3.12.19

Jak Radiohead radzi sobie z hakerami

Wiele osób rozważając na temat obecności muzyki w Internecie i partycypacyjnym aspekcie nowych mediów, zwraca uwagę na problem cyfrowego piractwa. Samo piracenie muzyki nie jest oczywiście niczym nowym i ma miejsce od dziesięcioleci, jednak sceptycy wskazują, że w dobie Internetu dużo łatwiej jest "piracić".

Sama dyskusja na temat praw autorskich, kradzieży własności intelektualnej, czy rozpowszechniania nielegalnych kopii od kilkunastu lat jest bardzo gorąca, lecz przez cały ten czas tkwi w zasadzie w martwym punkcie, a racja leży po części po obydwu stronach sporu o złagodzenie bądź zaostrzenie regulacji prawnych.

Poszkodowani są oczywiście artyści, jednak przynajmniej część z nich próbuje sobie radzić z piratami. Szczególnie tymi, którzy chcą się wzbogacić ich kosztem. Na tym polu warto wspomnieć o szczególnym przypadku – grupie Radiohead.

Ten legendarny art rockowy zespół z Anglii stał się prekursorem w wielu powszechnych obecnie strategiach obieranych przez muzyków w Internecie. Przede wszystkim wysuwa się tu idea wydawania albumów w formie cyfrowej z hasłem "płać ile chcesz". Obecnie jest to praktyka popularna w takich serwisach jak Bandcamp bądź SoundCloud, ale kiedy w 2007 roku Radiohead opublikowało w ten sposób album In Rainbows świat był w szoku.

Metoda kontrowersyjna, ale niezwykle skuteczna w walce z piractwem. Bowiem kto pokusi się o pobranie nielegalnej kopii albumu, jeśli może mieć ją za darmo legalnie? Poza tym najwięksi, bądź bardziej tradycjonalistyczni fani i tak zakupią fizyczne kopie, by mieć wartość dodaną, które te niosą, jak okładka, booklet i zwyczajnie lepszą jakość.

Aktualnie do takich praktyk jesteśmy już przyzwyczajeni. Na polskim rynku liderem w tej kwestii jest Taco Hemingway. Niemal wszystkie jego projekty można pobrać ze strony tacohemingway.com, o czym zresztą sam rapuje w utworze KOŁA z EPki Wosk: Niniejszą EPkę rzucę na Torrenty/Na stronie zrobię wielki napis "Taco Tędy".

Wracając jednak do Radiohead – w teorii wszyscy fani zespołu są świadomi, że można się po tej grupie spodziewać praktycznie wszystkiego. Niedawno członkowie grupy przeszli jednak samych siebie. W czerwcu tego roku pewien haker zażądał od grupy 150000$ okupu, grożąc upublicznieniem kilkunastu godzin nagrań demo z sesji nagraniowej na wydany w 1997 roku album OK Computer. Twierdził, że wykradł kopie minidisców na których się znajdowały. W znacznej większości były to nagrania nigdy wcześniej niepublikowane.

Thom Yorke i spółka nie zamierzali ulegać naciskom. Zamiast tego postanowili wręcz upokorzyć hakera. Upublicznili nagrania z wszystkich 18 minidisców (ok. 18 godziny materiału) z tamtego okresu w serwisie Bandcamp. Były dostępne zarówno w streamingu, jak i można je było przez kilkanaście dni pobrać za 18$. Cały dochód przeznaczony został na fundację Extinction Rebellion. 

Pokazuje to też zresztą, iż piractwo ogólnie straciło na znaczeniu w erze streamingu, kiedy za bardzo przystępną cenę, bądź nawet za darmo, każdy może mieć dostęp do niemal każdej muzyki. Rynek muzyczny ogółem dostosował się do realiów Internetu.

W ten sposób nielegalne kopie znajdująca się w rękach hakera stały się bezużyteczne, a jego żądanie okupu wręcz śmieszne. Każdy kto chciał sprawdzić co ukrywał dysk twardy komputera Thoma Yorke'a mógł się za darmo przekonać o tym na Bandcampie, a jeśli uznał, że chce posiąść materiał na stałe, mógł go tam zakupić, wspierając przy okazji szczytny cel. Teraz pozostaje nam pytanie – czym jeszcze zaskoczy nas Radiohead?


Źródła:
www.theguardian.com/music/2019/jun/11/radiohead-release-hours-of-hacked-songs-to-benefit-extinction-rebellion
www.nytimes.com/2007/12/09/arts/music/09pare.html?ex=1354856400&en=ec2f1c29937292be&ei=5090&partner=rssuserland&emc=rss&pagewanted=all
www.indexoncensorship.org/2010/09/radiohead-copyright-freespeech-music/
genius.com/Taco-hemingway-koa-lyrics
www.tacohemingway.com
Hyojung Sun, The times they are a-changin'. Digital music value in transition from piracy to streaming, [w:] Digital Piracy. A Global, Multidisciplinary Account, red. Stephen Caldwell Brown, Thomas J. Holt, London: Routledge, 2018

15.11.19

Czym jest kultura partycypacji?

Blog This Is The 21st Century ma dotyczyć zjawisk z dziedziny kultury partycypacji występujących w przemyśle muzycznym. Nie każdy może jednak wiedzieć, czym owa kultura partycypacji, zwana również kulturą uczestnictwa, jest. Dlatego w pierwszym wpisie postaram się wyjaśnić to pojęcie.

Być może części osób już zamienienie słowa "partycypacja" na "uczestnictwo" przybliżyło znaczenie tego pojęcia. W skrócie chodzi bowiem o współuczestnictwo odbiorców kultury w tworzeniu tejże. Gwałtowny rozwój zjawiska kultury partycypacji umożliwił natomiast rozwój  technologii, przede wszystkim Internetu, między innymi poprzez pojawienie się koncepcji web 2.0.

W ramach kultury uczestnictwa zmienia się pozycja odbiorcy sztuki. Staje się on nie tylko biernym obserwatorem, adresatem, ale może zostać krytykiem, mecenasem, współtwórcą. Ponadto może on nawiązywać kontakty z na przykład sympatykami tego samego artysty z całego świata i w ten sposób tworzyć społeczności fanowskie.

Jako przykładu na zaistnienie kultury partycypacji w kilku aspektach użyję zespołu, którego tytuł utworu stał się nazwą bloga. Marillion można uznać za jednych z prekursorów wspierania kultury uczestnictwa na rynku muzycznym.

Ze względu na "niemodną" na przełomie wieków neoprogresywną muzykę, jaką gra zespół, miał on, mimo sukcesów w swojej niszy, niewielkie szanse na stabilny kontrakt z wielką wytwórnią płytową. Lecz choć uchodzili za zespół "przestarzały" utrzymali się na rynku dzięki temu, że wyprzedzili innych muzyków w kwestii wykorzystania potęgi Internetu.

Zespół mógł (i wciąż może) pochwalić się bardzo zaangażowaną, oddaną grupą fanów, z którą już wcześniej członkowie grupy byli w dość bliskim kontakcie. Istniejący już od 1981 roku fandom "The Web" w połowie lat 90. przeniósł się do Internetu. Dzięki temu w 2000 roku zespół mógł wysłać do kilkunastu tysięcy fanów email z nietypową prośbą – zapłaty 16£ za... nieistniejący jeszcze album. Ci, którzy złożyli zamówienie do maja 2000 roku, mogli liczyć na bycie wymienionym w podziękowaniach.

Dzięki temu longplay zatytułowany "Anoraknophobia" mógł powstać. Co więcej, jak na niszę w jakiej działa zespół, odniósł dość spory sukces komercyjny, dlatego niedługo po jego premierze w 2001 roku podpisano kontrakt na dystrybucję albumu z EMI.

Dziś sposób w jaki sfinansowano płytę "Anoraknophobia" uznaje się za jeden z pierwszych przykładów crowdfundingu, czyli finansowania społecznościowego, w muzyce. Myślę, że w ramach wstępu ten przykład dobrze obrazuje czym może być, na czym może polegać kultura partycypacji.

Muzycy Marillion nie mieli pieniędzy by wyprodukować nową płytę, więc poprosili o pomoc w sfinansowaniu jej swoich fanów. Ci stali się zatem mecenasami tego albumu i w pewnym stopniu współuczestniczyli w jego powstawaniu. Dzięki temu niszowy, niemogący liczyć na kontrakt z wytwórnią zespół, mógł wydać płytę. Dzięki kulturze partycypacji.

PS Pod każdym wpisem znajdziecie powiązaną z jego tematem piosenkę.




Źródła:
web.archive.org/web/20110809133225/http://www.resolutionmag.com/pdfs/BUSINESS/SELFRE~1.PDF
www.marillion.com
Sirma Karasu, The Role of Media Convergence on Digitisation of Music Culture, London: London Metropolitan University, October 2012